zmieniały krok, zjawiały się skoki i susy, dreptania przed powalonym pniem. Podążałem za jakąś wcześniejszą egzystencją, wcielałem się, na ile jeszcze starczyło na to nieświadomej atawistycznej wyobraźni (wyobraźni dzikiej istoty), w zwierzę, które biegnie przez przestrzeń pełną gestów i żyć, pełną znaków, zawirowań zapachów, podrażnień, rozjaśnień - z bzykiem zakręci się pszczoła i zostawi mnie z własnym ogonem, za którym zrobię kółko aż do gałązki,<br> <page nr=41><br> po której pełznie włochata gąsienica. Obnażam kły i patrzę na wędrujący po jej ciele włochaty garb. Odzywa się głos i zaraz potem klaszczący trzepot skrzydeł wzlatującego ptaka. Wszystko w przyjaznym słońcu i w oszałamiających, płynących z ciepłym