jutro o świcie! - pocieszył ich profesor. Gdy legł na łoże, westchnął siedem razy, bo nigdy nie wzdychał do pary, zgasił . świecę i zanurzył się w sen jak w ciepłą wodę. Nagle mu się wydało, że ktoś leciutko stuka w szybę. Nie mógł przez dłuższą chwilę zrozumieć, czy to naprawdę ktoś puka, czy to tylko jego serce, oczekujące gwałtownych zdarzeń? Nie, to nie serce! Więc ostrożnie zwlókł się z łoża i ostrożnie zbliżył do okna. Ten ktoś za oknem, ujrzawszy blade widmo w nocnej koszuli, zaczął mu dawać znaki, a znaki były przyjazne.<br>- Adaś, jak mi Bóg miły! - szepnął profesor. Otworzył okno