nieproszona i wstrętna. Szczęsny wprędce ją zgubił podążając za Madzią, uciszany rytmem jej kroków a ten miała ona jak żadna. Niewiele co prawda chodziło się pod rękę, przecież się pamięta! Zocha na przykład szła zawsze filmowo, uwieszona u ramienia, rozmemłana w tej niby miłości od strutej chryzantemy. Albo Stasia, przygoda pułkowa, z Suwałk: ta znów nie szła, lecz stąpała sztywniejąc na pokaz. A z Madzią idzie się lekko i prosto. Nie on ją - to ona go prowadzi podana do przodu, wychylona ku czemuś, potrząsając grzywką niesforną. Że też ten chód wyzwolony i śmiały, jakiś zupełnie upojny chód, ma dziewczyna z "Madery