się w istocie, czy też przesuwanie ich jest złudzeniem wobec własnego przesuwania.<br>Ta tęsknota szybko została zrealizowana. Posadzono nas w zielonym policyjnym aucie, na siedzeniach podobnych do ogrodowych ławek, i ruszyliśmy na stację rozdzielczą w Grochowie, aby tam, wolni od niebezpieczeństwa chaosu dworca kolejowego, wsiąść do specjalnie przygotowanego dla nas pulmanowskiego wagonu III klasy. Tymczasem przed moimi oczami przesuwa się Warszawa. Pora przedwieczorna, deszcz mży, ulice niezrozumiale puste o tak wczesnej jeszcze godzinie. Nie wiadomo, czy ludzie kryją się przed grozą łapanek, czy też uprząta ich sprzed moich oczu wyzierająca ponad czas ciekawość obcego miasta. To jest obce miasto, choć dziwnie