Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
nisko ziemi i skoczył w płomienie. Z ust Wojtusia wydarł się stłumiony jęk, a kikut z zawiązanym rękawkiem zachybotał gwałtownie. Po chwili uniósł tę swoją koksowniczą szuflę i zaczął machać rozczapierzonymi palcami, jakby na pożegnanie. A ksiądz proboszcz nadal milczał przerażony i nic nie czynił.
Zygmunt chciał się wycofać, lecz pulsujący tłum pchał go do przodu. Syreny karetek, białe kitle lekarzy biegających jak zwierzęta po okręgu ognia. Zgroza. Parę metrów po lewej mężczyzna pochylał się nisko nad zwłokami, przyciskał do ust spaloną dłoń, płakał, coś szeptał. Bocian! To Bocian. Zygmunt podbiegł do niego i chwycił za ramię.
- Bocian, Bocian... - wycharczał.
Ten
nisko ziemi i skoczył w płomienie. Z ust Wojtusia wydarł się stłumiony jęk, a kikut z zawiązanym rękawkiem zachybotał gwałtownie. Po chwili uniósł tę swoją koksowniczą szuflę i zaczął machać rozczapierzonymi palcami, jakby na pożegnanie. A ksiądz proboszcz nadal milczał przerażony i nic nie czynił.<br>Zygmunt chciał się wycofać, lecz pulsujący tłum pchał go do przodu. Syreny karetek, białe kitle lekarzy biegających jak zwierzęta po okręgu ognia. Zgroza. Parę metrów po lewej mężczyzna pochylał się nisko nad zwłokami, przyciskał do ust spaloną dłoń, płakał, coś szeptał. Bocian! To Bocian. Zygmunt podbiegł do niego i chwycił za ramię.<br>- Bocian, Bocian... - wycharczał.<br>Ten
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego