zniknęła. Zoe obróciła się i przykleiła swój nos do nosa Anglika. Patrzył teraz w jej oczy, ciepłobrązowe, o migdałowym wykroju i ani trochę nie zaspane. Zoe musiała się obudzić już dawno, ale zamiast wstać, leżała spokojnie, poddając się dotknięciom oddechu na szyi, z ciepłem promieniującym z obu ciał wzdłuż pleców, pupy, ud. Za to teraz podniosła głowę i prędkim ruchem wraziła dłoń głęboko między prześcieradła, a potem zacisnęła szpony na zdobyczy.<br>- Kraaa!<br>- Hej, hej, kondorze! Nie porywaj Marysi jagniątka.<br>-Che, twardy rożek wyrósł temu jagniątku. Czemu nie zakręcony, ha?<br>- Puszczaj, wariatko, bo ukręcisz! Ej! Szuuu, sio, ptaszydło!<br>Kondor zniknął w śniegach