na które zapadł już wyrok. Ptaszyna się cofa, chce wcisnąć się w głąb gromadki, szukając w niej ochrony i pomocy, lecz wszyscy jak na umówione hasło rozstępują się, odsłaniając ją na pastwę rozszalałego "Proroka". <br>A ten dalej. Podnieca się coraz bardziej, o ile to w ogóle jest jeszcze możliwe. Twarz purpurowa, nabrzmiała, oczy nabiegłe krwią. Już ledwo mówi, prawie chrypi, chyba brak mu oddechu. Jednak nie ustępuje i zachłystując się własną elokwencją, dobitnie przekonuje o biegłej znajomości aż ośmiu języków, co jest przecież oczywistym dowodem, że Zły go nawiedził, że jest w nim. I niech sobie wołają egzorcystę. Ma to w