zdawało się nic ludzkiego mieścić się w niej nie mogło; tudzież głowę potężną tej postaci, iście marsową, a tak srodze wyniesioną ponad wysoki brzeg amarantowego kołnierza, jak gdyby miała za chwilę sypnąć piorunami.<br>Kapitan Sakawski wziął pismo z rąk podoficera, złamał pieczęcie i pomknął okiem na papierze. Nagle zerwał się, purpurowy na twarzy, nabrzmiały mnóstwem fioletowych żył na skroniach - -<br>- Do stu diabłów! - ryknął skoczywszy ku Kazimierzowi.<br><page nr=192> - Cóż to, ja wisielcami mam dowodzić, że mi tu zawsze tylko łotrów i burzycieli nasyłają pod komendę!... Cóż ty znów, kanalio, przeciw wielkiemu księciu chciałeś zrobić?<br>Stał w nogach szeroko rozkraczony, tuż przed Kazimierzem i