Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 7
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
absolutna cisza i bezkresny ogrom gwiaździstego nieba.
Nie przypominam sobie, byśmy czuły lęk przed tym, co może nas spotkać. Przecież skończyła się okupacja. Sowieci, choćby dlatego, że byli wrogami naszych wrogów, automatycznie stawali się naszymi sprzymierzeńcami.
Zakopane jeszcze spało, kiedy wchodziłyśmy w ul. Nowotarską. Droga na Nowy Targ była prawie pusta. Po przejściu Szaflar pojawiły się pierwsze grupki żołnierzy sowieckich. Ci byli już mniej orientalni, ale równie nędznie ubrani i wyekwipowani. Mówili do nas "pan" - "pan, gdzie idziesz?", "pan, która godzina?". Widocznie pouczono ich, że w Polsce są same "pany". Tuż przed miastem minął nas łazik i gwałtownie zahamował. Siedzieli w
absolutna cisza i bezkresny ogrom gwiaździstego nieba.<br>Nie przypominam sobie, byśmy czuły lęk przed tym, co może nas spotkać. Przecież skończyła się okupacja. Sowieci, choćby dlatego, że byli wrogami naszych wrogów, automatycznie stawali się naszymi sprzymierzeńcami.<br>Zakopane jeszcze spało, kiedy wchodziłyśmy w ul. Nowotarską. Droga na Nowy Targ była prawie pusta. Po przejściu Szaflar pojawiły się pierwsze grupki żołnierzy sowieckich. Ci byli już mniej orientalni, ale równie nędznie ubrani i wyekwipowani. Mówili do nas "pan" - "pan, gdzie idziesz?", "pan, która godzina?". Widocznie pouczono ich, że w Polsce są same &lt;orig&gt;"pany"&lt;/&gt;. Tuż przed miastem minął nas łazik i gwałtownie zahamował. Siedzieli w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego