Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Wielka, większa i największa
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1960
niespokojniej. Oboje rozumieli,
że czeka ich przygoda takiej miary, że nawet domyślić się jej trudno.
Opętany bieg Kapitana i jego zawzięte milczenie wskazywały
na to w sposób dostateczny.

W końcu Kapitan osiągnął szczyt wzgórza.

Droga już biegła po równi, a o kilkanaście metrów przed nimi prześwitywała
przez drzewa wielka i pusta, milcząca w słońcu polana. Właśnie
tu Kapitan zwolnił i bardzo już ociężale, jakby ostatkiem sił, dojechał
do samego jej skraju.

Wreszcie przystanął.

Nie odzywał się jeszcze przez kilka sekund, jak zgoniony człowiek,
który nim powie słowo - musi wydyszeć wpierw z siebie najcięższe
zmęczenie. Milczenie to trwało pięć sekund - ale ledwo
niespokojniej. Oboje rozumieli, <br>że czeka ich przygoda takiej miary, że nawet domyślić się jej trudno. <br>Opętany bieg Kapitana i jego zawzięte milczenie wskazywały <br>na to w sposób dostateczny.<br><br>W końcu Kapitan osiągnął szczyt wzgórza.<br><br>Droga już biegła po równi, a o kilkanaście metrów przed nimi prześwitywała <br>przez drzewa wielka i pusta, milcząca w słońcu polana. Właśnie <br>tu Kapitan zwolnił i bardzo już ociężale, jakby ostatkiem sił, dojechał <br>do samego jej skraju.<br><br>Wreszcie przystanął.<br><br>Nie odzywał się jeszcze przez kilka sekund, jak zgoniony człowiek, <br>który nim powie słowo - musi wydyszeć wpierw z siebie najcięższe <br>zmęczenie. Milczenie to trwało pięć sekund - ale ledwo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego