zarabiać, gdzie się da, inaczej zdechniesz z głodu razem z dziećmi. Ja ci nic nie będę pomagał, jeżeli mnie wyrzucą z elektrowni.<br>- Tak, tak, rozumiem - i wstrętny, śmierdzący starzec odprowadził brata do drzwi.<br><gap><br>Powziął postanowienie i wściekły i ponury wyszedł z domu. Usiadł na ławce w parku miejskim - park był pusty, wicher zamiatał aleje. Przytłoczony nawałem wprost rewelacyjnych odkryć, Widmar im dłużej zastanawiał się nad pewnymi faktami, tym więcej podziwiał własną ślepotę. Przede wszystkim - tajemnicze znikania z domu. Po drugie - jej samotne spacery. Wreszcie ten chirurg. Potem, o czym - u licha mówił krawiec? Przyniósł do miary ubranie, stał w przedpokoju nie