to, by powstrzymał się od krytycznych wypowiedzi o kolebce islamu - Arabii Saudyjskiej - i panującym tam reżimie. Ben Laden złożył stosowną obietnicę, ale niełatwo przychodziło mu jej dotrzymywać. Rola światowego kontestatora przypadała mu coraz bardziej do gustu, a żeby się z niej należycie wywiązywać, musiał zapraszać od czasu do czasu na pustynię cudzoziemskich dziennikarzy, przed którymi recytował wiersze, przeklinał Amerykę, kreślił apokaliptyczne wizje końca świata i Sądu Ostatecznego i ściskając mocno w dłoniach karabin, pozował do zdjęć.<br>Pakistański dziennikarz Rahimullah Jusufzaj, który jako jeden z nielicznych miał okazję spotykać ben Ladena w jego afgańskich kryjówkach, opowiadał:<br>- Kiedy się z nim rozmawiało, trudno