zakamarkach mieszkania w noc balową.<br>Tymczasem ojcowie miasta, mężowie Wielkiego Synhedrionu, przechadzali się w grupach pełnych powagi i godności i prowadzili ciche, głębokie dysputy. Rozszedłszy się po całym owym wielkim, górzystym kraju, wędrowali po dwóch, po trzech na dalekich i krętych drogach. Małe i ciemne ich sylwety zaludniały całą tę pustynną wyżynę, nad którą zwisło ciężkie i ciemne niebo, sfałdowane i chmurne, poorane w długie równoległe brudy, w srebrne i białe skiby, ukazujące w głębi coraz dalsze pokłady swego uwarstwienia.<br>Światło lampy stwarzało sztuczny dzień w owej krainie-dzień dziwny, dzień bez świtu i wieczoru.<br>Ojciec mój uspokajał się powoli. Gniew