odpocząć po namolnych popich naleganiach. Nie podejrzewała, że wygrywa na punkty, bo połowa drużyny mechaników leżała na deskach. Te męskie zaloty nie pozostały jednak bez śladu, wspominała poległego męża, ale stawał się coraz bardziej daleki, spokojny w nieznanej mogile, którą obiecywała sobie kiedyś odwiedzić, jeśli los pozwoli. Czesała przed lusterkiem puszyste włosy i kładła różową szminkę na wargach, a bluzeczkę rozchylała zgrabnie, aby przebłyskiwały grona piersi bez stanika. Tylko oczy miała smutne i cień błąkał się po jej twarzy. Tymczasem ci, którzy jeszcze nie uderzyli do Nastii, śpiewali ku pokrzepieniu i przestrodze: <br><gap><br>zaśmiewając się z uciechy i natrząsając z pechowych zalotników