Zygmuntowi z weterynarzem i schroniskiem dla zwierząt. Dzisiaj wszystko jasne. Nie na Zatorzu, nie w kamienicy mieszka - żyje w telewizyjnej psiarni. Jest psem znieczulonym przez weterynarza. Hau, hau. Inni ludzie też jak psy po zastrzyku. W psiarni żyje się osobno, inaczej ludziska skoczyliby sobie do gardeł. Hau, hau. Ślina z pysków kapie, języki na wierzchu. Najważniejsze, że znieczulica zaczyna działać... Zygmunt wyłączył telewizor.<br>Nie byłby jednak sobą, gdyby przed snem nie podszedł do okna. Żubrzyce wisiały cierpliwie nad kamienicą, zaglądając wilgotnymi oczami do okien. Zmęczone, z żałośnie sflaczałymi wymionami, chwiały się na słabych kopytach. Deszcz powoli ustawał, bębniąc ostatnie akordy dwudniowej