obserwując ulicę.<br>Krzyk powtórzył się. Zagrały gwizdki strażników.<br>Ktoś uciekał.<br>Ktoś gonił.<br>Na ulicach nie było tłoczno. Dwaj chłopcy biegli więc ile sił w nogach, a ludzie ustępowali im z drogi. Mieli po dziesięć, może dwanaście lat. Pewnie złodziejaszki, więc w zasadzie należało ich złapać. Ale każdy łapserdak mógł w rękawie ukrywać nóż, więc nikt nie kwapił się, by pomóc strażnikom.<br>Chłopcy byli zmęczeni, biegli jednak uparcie, zacisnąwszy pięści, nie próbując nawet skręcić ku drzwiom domów stojących wzdłuż ulicy. Nikt by ich nie wpuścił. Kierowali się więc ku rynkowi, licząc, że w tłumie zgubią pościg. Jednakże i tam, na ich drodze