Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
łagodnie:

- Chodź na herbatę, braciszku.

Nigdy jeszcze nie nazywała mnie w ten sposób. To mnie wzruszyło, ale jeszcze bardziej wzruszało mnie własne cierpienie. Litowałem się nad sobą, jakby chodziło nie o mnie, lecz o kogoś innego, kogo spotkało wielkie nieszczęście.

- Polina wyszła za mąż - powiedziałem do Krysi.

- Tak, Polina wyszła ra mąż... Chodź na herbatę...

5pojrzeliśmy sobie w oczy i nagle dostrzegłem na ustach siostry figlarny uśmiech.

- Boże, jaki ty jeśteś śmieszny.

- Idź stąd! Po coś tu przyszła? - krzyknąłem szorstko, - Nic mnie to wszyśtko nie obchodzi. Głupia!

Po wyjściu Krysi poszedłem do łazienki, zmoczyłem włosy i uczesałem się starannie. Potem rozbiłem
łagodnie:<br><br>- Chodź na herbatę, braciszku.<br><br>Nigdy jeszcze nie nazywała mnie w ten sposób. To mnie wzruszyło, ale jeszcze bardziej wzruszało mnie własne cierpienie. Litowałem się nad sobą, jakby chodziło nie o mnie, lecz o kogoś innego, kogo spotkało wielkie nieszczęście.<br><br>- Polina wyszła za mąż - powiedziałem do Krysi.<br><br>- Tak, Polina wyszła ra mąż... Chodź na herbatę...<br><br>5pojrzeliśmy sobie w oczy i nagle dostrzegłem na ustach siostry figlarny uśmiech.<br><br>- Boże, jaki ty jeśteś śmieszny.<br><br>- Idź stąd! Po coś tu przyszła? - krzyknąłem szorstko, - Nic mnie to wszyśtko nie obchodzi. Głupia!<br><br>Po wyjściu Krysi poszedłem do łazienki, zmoczyłem włosy i uczesałem się starannie. Potem rozbiłem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego