satelitę.<br>Dowódca nie pozwolił jechać w nocy. Wyruszyli o piątej czasu miejscowego, przed wschodem słońca. Ze względu na koniecznością podyktowany porządek marszu, jak również jego kłopotliwą powolność, taki szyk nazywano <page nr=26> konduktem. Otwierały go i zamykały <orig>energoboty</>, które elipsoidalnym polem siłowym osłaniały wszystkie wewnętrzne maszyny - uniwersalne poduszkowce, łaziki z radiostacjami i radarem, kuchnię, transporter z samoustawiającym się hermetycznym barakiem mieszkalnym i mały laser bezpośredniego rażenia na gąsienicach, zwany pospolicie szydłem. Rohan umieścił się wraz z trzema uczonymi w przednim <orig>energobocie</>, co było wprawdzie niewygodne, bo ledwo siedzieli obok siebie, ale przynajmniej miało się złudzenie jako tako normalnej podróży. Szybkość przychodziło dostosować do