Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
skrawek jaśniejszego nieba, po zachodzie na ciemności chmur jawiło się coś w postaci dwu czarnych rwących się smug. Ślad silników? Przy takim niskim pułapie? A jednak.
Uuuuuuuuuu.
Wyskakuję z koi. Wiem wszystko. Samolot. Tłokowy silnik, a więc na pewno P-C3 "Osa". Za kilka sekund przeleci nad masztem zwabiony odblaskiem radaru, powróci (będzie miał około trzydziestu sekund czasu), przeleci jeszcze raz i oddali się. No cóż, jestem już oblatanym wygą, nie dam się tak śmiesznie zaskoczyć jak pod Hawajami, gdy wyskoczyłem na pokład na golasa, myśląc, że statek tnie nas na plasterki.
Uuuuuuu.
- Nie będziesz bluźnił już nigdy...
To nie samolot
skrawek jaśniejszego nieba, po zachodzie na ciemności chmur jawiło się coś w postaci dwu czarnych rwących się smug. Ślad silników? Przy takim niskim pułapie? A jednak.<br> Uuuuuuuuuu.<br> Wyskakuję z koi. Wiem wszystko. Samolot. Tłokowy silnik, a więc na pewno P-C3 "Osa". Za kilka sekund przeleci nad masztem zwabiony odblaskiem radaru, powróci (będzie miał około trzydziestu sekund czasu), przeleci jeszcze raz i oddali się. No cóż, jestem już oblatanym wygą, nie dam się tak śmiesznie zaskoczyć jak pod Hawajami, gdy wyskoczyłem na pokład na golasa, myśląc, że statek tnie nas na plasterki.<br> Uuuuuuu.<br> - Nie będziesz bluźnił już nigdy...<br> To nie samolot
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego