życia w swej chronicznej przypadkowości, której momenty zniechęcenia, obrzydzenia, oburzenia, obawy świadczą o kruchości, zwiewności, nieograniczoności naszej jaźni, co jest najlepszym świadectwem jej wielostronnego piękna.<br>Gdy odrzucimy dedukcję K dotyczącą trwałej, stałej, wiecznie czujnej jaźni, siłą rzeczy upada dla nas argument za nieśmiertelnością duszy. I czyż nie wypada się nam radować z tego tryumfu cielesnej doczesności nad rajem racjonalistów?<br>Za chwilę wstanę, by zobaczyć, czy śnieg przestał padać.</><br><br><br><div year="1966-1967" sex="m"><tit>Koniec</><br>Budzik zadzwonił o siódmej. Wstaję natychmiast. Myję się, golę, jem śniadanie z dwóch jaj na miękko, kawę czarną piję, zagryzam pajdą razowego chleba. Około ósmej jestem gotów. Żegnam gospodynię, prosząc, by przygotowała