Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
swój szal, a Joanna, pani Greffer, rzuciła żakiet, i wyglądało to tak, jakbyśmy się rozbierały. Jeden pan, pamiętam go bardzo dobrze, bo on miał zawsze takie smutne oczy i tylko tego wieczora śmiał się i bawił, no więc ten pan otworzył szampana i zaczął nas nim oblewać, tak jak kierowcy rajdowi robią na mecie, potrząsał ta butelka i śmiał się, a szampan tryskał na nas, i zaraz ktoś inny też otworzył szampana, i jeszcze ktoś, i byłyśmy już zupełnie mokre, i wszystko nam było widać, Joannie przez bluzkę, a mnie przez sukienkę, no bo która dziewczyna wtedy nie nosiła stanika, to
swój szal, a Joanna, pani Greffer, rzuciła żakiet, i wyglądało to tak, jakbyśmy się rozbierały. Jeden pan, pamiętam go bardzo dobrze, bo on miał zawsze takie smutne oczy i tylko tego wieczora śmiał się i bawił, no więc ten pan otworzył szampana i zaczął nas nim oblewać, tak jak kierowcy rajdowi robią na mecie, potrząsał ta butelka i śmiał się, a szampan tryskał na nas, i zaraz ktoś inny też otworzył szampana, i jeszcze ktoś, i byłyśmy już zupełnie mokre, <page nr=45> i wszystko nam było widać, Joannie przez bluzkę, a mnie przez sukienkę, no bo która dziewczyna wtedy nie nosiła stanika, to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego