pistolety i szable - bardziej niż o te konkretne przedmioty, chodziło nam o ich ideę: w jakimkolwiek bowiem świecie się nie znajdowaliśmy, broń pozostawała bronią, odzież odzieżą - choć zmieniały się i nasze ciała, a moje najbardziej, choć zmieniał się cały ekwipunek. Przechodziliśmy tam i z powrotem, od Bramy do Bramy, w ramach jednego ciągu drzewa heksagonów. Kalejdoskop: niebo błękitne, seledynowe, czerwone, brązowe i czarne; słońca i księżyce jak otwierające się i zamykające ślepia kosmosu; nagłe skoki temperatury, tortura hipotermicznych dreszczy, cieplnych udarów; miasto, pustynia, las, jaskinia, morze, wnętrze pomieszczenia. Piekielny rajd. W kilkadziesiąt minut zagęszczone godziny i dni.<br>Zatrzymaliśmy się, po odzieniu