Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
pierwsza partia Alechina z Capab lanką, z mistrzostw świata, kiedyś, kiedy jeszcze wszyscy trzej kurwa, byliśmy młode.
Jasne? - Jasne - mówię. - Jasne, panie Alechin. Żegnam.
Starszy, uprzejmy unosi się z miejsca i grzecznie odpowiada ukłonem.
Wicuś natomiast skrzypi coś na temat "jebanego kulasa".
Zawracam z drogi i kładę pazury na chudym ramionku.
- Panie Wicuś - mówię przyginając karzełka do ławki. - Przeproś mnie słodkim słowem, bo już zaraz teraz ściągnę portki z twojej starej dupy i wpieprzę taką dwudziestkę na gółkę, że przez kwartał będziesz siedział na prąciu, panie Wicuś! I rzuć ten nóż! - krzyczę.
Kantem dłoni wytrącam z małej piąstki sprężynowiec, chwytam za
pierwsza partia Alechina z Capab lanką, z mistrzostw świata, kiedyś, kiedy jeszcze wszyscy trzej kurwa, byliśmy młode.<br>Jasne? - Jasne - mówię. - Jasne, panie Alechin. Żegnam.<br>Starszy, uprzejmy unosi się z miejsca i grzecznie odpowiada ukłonem.<br>Wicuś natomiast skrzypi coś na temat "jebanego kulasa".<br>Zawracam z drogi i kładę pazury na chudym ramionku.<br>- Panie Wicuś - mówię przyginając karzełka do ławki. - Przeproś mnie słodkim słowem, bo już zaraz teraz ściągnę portki z twojej starej dupy i wpieprzę taką dwudziestkę na gółkę, że przez kwartał będziesz siedział na prąciu, panie Wicuś! I rzuć ten nóż! - krzyczę.<br>Kantem dłoni wytrącam z małej piąstki sprężynowiec, chwytam za
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego