Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
Hans potrząsa głową. Westchnie.
- Rozumiem. Dziś to pomnik anonimowy... Kiedy odbędzie się ich defilada?
- Jutro.
- Ksiądz proboszcz oczywiście...
- Nie, mój synu. Za późno mnie powiadomili. Nie mogę z powodu defilady... odwołać czwartkowych wizyt u chorych... i to wizyt wielkopostnych. Ksiądz kapelan dobrze to rozumie. Sam odprawi w ich intencji mszę... raniutko... Synu, wszędzie cierpienie i ta pamięć ołowiana, z ojców na synów.
Spojrzy na zegarek, potem w okno.
- Byle tylko się nie rozpadało.
- Śmieje się, już pogodny.
- Tu czasem ci młodzi tak mocno wiosnę obudzą... że niebo nas hojnie, aż do przesady, ulewami uszczęśliwia, że łąki zielone, a rzeka mi do
Hans potrząsa głową. Westchnie. <br>- Rozumiem. Dziś to pomnik anonimowy... Kiedy odbędzie się ich defilada? <br>- Jutro. <br>- Ksiądz proboszcz oczywiście... <br>- Nie, mój synu. Za późno mnie powiadomili. Nie mogę z powodu defilady... odwołać czwartkowych wizyt u chorych... i to wizyt wielkopostnych. Ksiądz kapelan dobrze to rozumie. Sam odprawi w ich intencji mszę... raniutko... Synu, wszędzie cierpienie i ta pamięć ołowiana, z ojców na synów. <br>Spojrzy na zegarek, potem w okno. <br>- Byle tylko się nie rozpadało. <br>- Śmieje się, już pogodny. <br>- Tu czasem ci młodzi tak mocno wiosnę obudzą... że niebo nas hojnie, aż do przesady, ulewami uszczęśliwia, że łąki zielone, a rzeka mi do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego