Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
i chociaż początkowo odnosiliśmy się doń z nieufnością, przekonaliśmy się wkrótce, że nie jest śkarżypytą i nie sprzeda kolegi za łyżkę soczewicy.



Nie przedrzeźniaj mnie, smarkaczu - gniewała się matka. - Masz wstrętny charakter. Doprawdy, nie wiem, w kogo się wrodziłeś!

I nie odzywała się do mnie przez parę godzin.

Oreszkiewicz co rano wyruszał z odkurzaczem na miasto, a po południu chodził ze mną na przechadzki albo do kinematografu. Był to poczciwy młody człowiek, dosyć ograniczony. Moje towarzystwo najwidoczniej mu dogadzało, mnie zaś schlebiało to, że traktuje mnie jak rówieśnika. Brat jego był tenorem w operze, dawał mu piętnaście rubli miesięcznie, ale utrzymywał
i chociaż początkowo odnosiliśmy się doń z nieufnością, przekonaliśmy się wkrótce, że nie jest śkarżypytą i nie sprzeda kolegi za łyżkę soczewicy.<br><br>&lt;gap reason="sampling"&gt;<br><br>Nie przedrzeźniaj mnie, smarkaczu - gniewała się matka. - Masz wstrętny charakter. Doprawdy, nie wiem, w kogo się wrodziłeś!<br><br>I nie odzywała się do mnie przez parę godzin.<br><br>Oreszkiewicz co rano wyruszał z odkurzaczem na miasto, a po południu chodził ze mną na przechadzki albo do kinematografu. Był to poczciwy młody człowiek, dosyć ograniczony. Moje towarzystwo najwidoczniej mu dogadzało, mnie zaś schlebiało to, że traktuje mnie jak rówieśnika. Brat jego był tenorem w operze, dawał mu piętnaście rubli miesięcznie, ale utrzymywał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego