Z narzeczoną - odrzucił w rozpędzie. I zamilkł.<br>- Myślałam, że pan żonaty - powtórzyłam.<br>- Byłem.<br>- Nawet lepiej. Dużo lepiej - rzekłam.<br>- Co lepiej!?<br>- Widzi pan, są tacy, co to nigdy nie liczą się z żoną. Pan do nich należy. Ale z pieniędzmi... narzeczonej... będzie się pan liczył.<br>Stał akurat przy biurku. Obrócił się raptownie.<br>- Słuchaj, mała. Kim ty, u diabła, jesteś?!<br>- Nie mów do mnie mała, bo trzasnę cię tym kluczem - rzekłam spokojnie, podnosząc wielki francuski klucz z krzesła.<br>Patrzył na mnie z ledwo hamowaną furią.<br>- No, dobrze. Kim pani, u diabła, jest?! O co tutaj, do cholery, chodzi? Ledwoś się ukazała, już wyczułem