rąk i oczu,<br>I oczom mym na przekór, za oknem, na widoczu<br> Jawi swą twarz wychudłą.<br><br>Patrzy przez szybę na mnie, a z szyby ku mnie płynie<br> Ręka o sześciu palcach,<br>I właśnie szóstym palcem gra mi starego walca<br> Na tępej mandolinie.<br><br>Znam to wyzwanie chytre, wiem jak te dźwięki rdzawe<br> Skostniałych uszu dotkną -<br>Omdlewa wola moja, muszę otworzyć okno<br> W tę noc i w tę kurzawę.<br><br>Wytężam słuch w ciemności, by głos, co mnie dolata,<br> Przeszył zdrętwiałe kości -<br>Już od dwunastu ocknień przebywam w samotności<br> Bez wieści z mego świata.<br><br>A głos mnie nęka, nęci: "Obudź się, wyjdź z chaosu