Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
wydrzaka. Nie powinienem był tego robić. Zatrzymał się nagle, cisnął mój tobołek na posadzkę, obrócił się i uniósł zaciśnięte pięści. Jego niewielkie, złe, skośne jak u wilka oczy błyskały wściekle.
"Dobrze się bawisz?!"
A to pech. Trafiłem na Mówcę.
"Jestem Stworzycielem, kmiotku z buraczanego zagonka. Jak jeszcze coś wymyślisz, to ręczę, że dalej zęby poniesiesz w garści, gnojku!"
Miałem ręce zajęte pudłami z okazami. Piętrzyły się wysoko, tak że przytrzymywałem je brodą. Rzuciłem oczami na boki, gdzie by je postawić i natychmiast zrezygnowałem. Obie moje wizyty w Zamku za każdym razem zaczynały się zamieszaniem. Nie powinienem rozpoczynać trzeciej równie fatalnie. Zrobiłem
wydrzaka. Nie powinienem był tego robić. Zatrzymał się nagle, cisnął mój tobołek na posadzkę, obrócił się i uniósł zaciśnięte pięści. Jego niewielkie, złe, skośne jak u wilka oczy błyskały wściekle.<br>"Dobrze się bawisz?!"<br>A to pech. Trafiłem na Mówcę.<br>"Jestem Stworzycielem, kmiotku z buraczanego zagonka. Jak jeszcze coś wymyślisz, to ręczę, że dalej zęby poniesiesz w garści, gnojku!"<br>Miałem ręce zajęte pudłami z okazami. Piętrzyły się wysoko, tak że przytrzymywałem je brodą. Rzuciłem oczami na boki, gdzie by je postawić i natychmiast zrezygnowałem. Obie moje wizyty w Zamku za każdym razem zaczynały się zamieszaniem. Nie powinienem rozpoczynać trzeciej równie fatalnie. Zrobiłem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego