mnie w tym momencie interesowało.<br>- Nie wiem, nie sądzę. Jest na to za dumna. Zresztą, już pogodziła się z tym, jaki jesteś. <br><br>O'Brien ma na myśli ten rodzaj pogodzenia się, jakim załatwia się problem garbu czy braku nogi.<br><br> Na tym skąpym metrażu, w zamkniętej przestrzeni, gdzie obowiązywały jakby teatralne, klasyczne reguły trzech jedności, między Mileną a O'Brienem musiało iskrzyć; zbyt silne osobowości i zbyt blisko, niby dwoje pierwszych skrzypków w orkiestrze, tak to sobie tłumaczyłem, choć musiało być w tym jeszcze jakieś drugie dno, głębsza jakaś zagadka, zresztą zagadkowy był dla mnie sam cel Michałowych tutaj wizyt. Tego nie rozumiałem, to było