Skończywszy, Kosiorek zaczął się trząść na swoim fotelu, ale spojrzawszy na rozmówcę ustał.<br>- No tak, to jeszcze sprzed likwidacji - usprawiedliwiał się żarliwie i zamilkł jak artysta, który przyjmując krytykę czeka teraz na występ prawdziwego wirtuoza. Ale pan Tadzio milczał, krzywo jakoś uśmiechnięty. Kosiorek, obrażony, przystąpił do sprawy.<br><gap><br>"Muszę go nauczyć respektu, to raz. Muszę silniej gimnastykować wolę, to dwa..." - powtarzał teraz jak przykazanie, kręcąc się bezsennie po swej mansardzie. Sytuacja jego nie była do pozazdroszczenia: pęcherz przyciskał, a on nie mógł zejść na dół i przedefilować przed zielonym stolikiem. Wiedział, że nie wytrzyma błagalnego wzroku wuja, który zastygnie ze wzniesioną dłonią