życiu literackim Warszawy. Co gorsza, szybko awansowałem i rosło moje uposażenie. Czułem się schwytany i tylko w marzeniach odzyskiwałem wolność, żeby oddać się pisaniu. Dla dokładności podaję, że Wydział Literacki Polskiego Radia to co innego. Mieścił się na Zielnej, siedzieli tam Witold Hulewicz, Jan Parandowski, później też Bolesław Miciński, a reżyserowali słuchowiska moi koledzy z Wilna, Antoni Bohdziewicz i Tadeusz Byrski. <br> Sosnowska była wielkim człowiekiem. W młodości nie lubiłem pomników. Teraz sądzę, że pomniki są potrzebne, bo jak inaczej wyrazić nasz podziw dla postaci, które mogą stać się dla nas wzorem prawości i skierowanej ku dobremu woli? Cieszyłbym się, gdyby Sosnowskiej