Typ tekstu: Książka
Autor: Wojdowski Bogdan
Tytuł: Chleb rzucony umarłym
Rok wydania: 1975
Rok powstania: 1971
do przodu. Ostatnie, niskie promienie barwią nikłym pyłem jasny zarost, łagodnie plamią blade czoło, lgną do białej koszuli widocznej spod rozchylonego płaszcza.
- Łobuzino - przyciąga Dawida przyjaźnie do siebie. Żyjesz? Jak tam, Jakow... w domu?
Dawid patrzy bez radości w twarz Jehudy, w jasne i zmrużone sucho oczy.
A potem wskazuje rikszę zatoczoną w kąt podwórza i przewróconą bokiem, spoczywającą na swym zwykłym miejscu z jednym kołem uniesionym w powietrzu; to znak, że ojciec wrócił i zabrał drugie koło z sobą, aby mu wózka nikt w nocy nie ruszył.
- O, już musi być.
- A ty? Co tu jeszcze robisz, łobuzino. - Obrzuciwszy spojrzeniem
do przodu. Ostatnie, niskie promienie barwią nikłym pyłem jasny zarost, łagodnie plamią blade czoło, lgną do białej koszuli widocznej spod rozchylonego płaszcza.<br>- Łobuzino - przyciąga Dawida przyjaźnie do siebie. Żyjesz? Jak tam, Jakow... w domu?<br>Dawid patrzy bez radości w twarz Jehudy, w jasne i zmrużone sucho oczy.<br>A potem wskazuje rikszę zatoczoną w kąt podwórza i przewróconą bokiem, spoczywającą na swym zwykłym miejscu z jednym kołem uniesionym w powietrzu; to znak, że ojciec wrócił i zabrał drugie koło z sobą, aby mu wózka nikt w nocy nie ruszył.<br>- O, już musi być.<br>- A ty? Co tu jeszcze robisz, &lt;orig&gt;łobuzino&lt;/&gt;. - Obrzuciwszy spojrzeniem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego