rozległe jak przestwór. Nurkowaliśmy przez godzinę, natychmiast po dopłynięciu do łódki. Rozsadzało mi płuca, na skroniach zaciskało mi się imadło. Cóż z tego, że świecił księżyc, perlistym światłem? Istotnie, perłę nie trudniej byłoby znaleźć na dnie. Wydobyto go przed południem, daleko od miejsca, w którym zakotwiczyliśmy.<br>Po pół roku poznałam rodziców Jana. Wiele mi o nich opowiadał. Matka - z domu -owska - była nauczycielką muzyki, dawała prywatne lekcje, które przynosiły wielokrotność państwowej pensji. W dużym pokoju stało pianino dla początkujących. Jan nigdy nie grał, mówił, że ściga go grymas matki domagającej się bardziej czystego tonu. Ojciec był tajemniczą postacią. Wysoki mężczyzna, pracował