w podwórzu z wjazdem od Stodólnej, skąd mieli ruszyć na rynek, a Szczęsny poszedł do bramy stolarni, za którą rozciągał się spory placyk, porosły szczeciniastą i spaloną trawką. O każdej porze na placyku tym było pełno ludzi, bo tu się odbywał handel wymienny, obozowali piaskarze i Weronka gotowała obiady.<br>W rogu był śmietnik w kształcie pudła z cegieł, obrzuconych cementową zaprawą. Wlazłszy do niego, Szczęsny mógł wyglądać zza muru, osłoniętego drzewami, na targ nieruchliwy o tej godzinie późnego popołudnia, rozłażący się pomału na boki, do domów, które się ustawiły wokoło jak gapie.<br>Wóz z Ignacem i Żebrem, przecinając pustawy rynek, zbliżał