szare grzbiety spychając stado.<br>Kiedy wtopili się w niebieskawy chłód nocy, zapytał:<br>- Nic cię nie uderzyło w wędrówce nomadów?<br>Milczała.<br>- Oni szli cicho, jakby pędzili skradzione stada, owce nie miały brzękadeł, a krowy kołatek, nawet psy nie szczekały... Roztopili się w mroku.<br>- Tylko zapach tlącego się drewna został i odór ropiejącej rany, tak jakby on jeszcze siedział za nami - skuliła się z gniewem. - Nawet nie jestem pewna, czy nie myślał, żeśmy go chcieli porwać? Pasterze nie wyglądali na uszczęśliwionych jego powrotem.<br>- Porzucili go, jest dla nich ciężarem. Szukają nowych pastwisk, wody. Nie mogą stracić bydła dla jednego kulawego, starego człowieka. Stado