Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
myślałam. Koło południa zatem, gdy dotarliśmy do szerokiej przełęczy, skąd zobaczyliśmy murowankę pasterską nie opodal na polanie, i gdy Diego napomknął, że trzeba dać wytchnienie osłom i że może dostaniemy u tych pasterzy świeżego mleka, poprosiłam, żeby mnie jeszcze tam nie prowadził, bo na przełęczy tak pięknie i przyjemnie, i rosną jodły - to połóżmy się lepiej tu w cieniu - rzekłam - odpocznijmy - a gdy Diego się położył i nie dotknął mnie, tylko spytał, dlaczego jestem okrutna, i gdy nagle wybuchnął płaczem, że tak niesprawiedliwie ukarałam go tego ranka, wtedy ja objęłam go, przytuliłam jego głowę do piersi i powiedziałam: - Nie płacz, już
myślałam. Koło południa zatem, gdy dotarliśmy <page nr=11> do szerokiej przełęczy, skąd zobaczyliśmy murowankę pasterską nie opodal na polanie, i gdy Diego napomknął, że trzeba dać wytchnienie osłom i że może dostaniemy u tych pasterzy świeżego mleka, poprosiłam, żeby mnie jeszcze tam nie prowadził, bo na przełęczy tak pięknie i przyjemnie, i rosną jodły - to połóżmy się lepiej tu w cieniu - rzekłam - odpocznijmy - a gdy Diego się położył i nie dotknął mnie, tylko spytał, dlaczego jestem okrutna, i gdy nagle wybuchnął płaczem, że tak niesprawiedliwie ukarałam go tego ranka, wtedy ja objęłam go, przytuliłam jego głowę do piersi i powiedziałam: - Nie płacz, już
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego