Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
miałem wesołe. Wśród nich jeden przypominający ów, który mnie tak przygnębił. kiedy pewnego popołudnia w Lazaretto zasnąłem na szczycie Monte Aguzzo. Teraz też pojawil mi się kolosalnych rozmiarów obrotowy pulpit, oczywiście zrodzony z lektury Ehrlego. Tym razem jednak przypominal również karuzelę. Obracała się, zjeżdżałem i wznosiłem, a mojej ekwilibrystyce i rotacjom, tak jak w tamtym śnie, przypatrywali się ludzie z kurii. Min nie mieli groźnych. Raczej byly onę przerażone. Krzyczeli coś, lecz ich słowa nie dochodziły do moich uszu. Przelatując koło nich śmiałem się, wymachiwałem rękami i rzucałem im jakieś żarty, aż pod koniec snu nareszcie i oni się rozweselili.

XXVIII
miałem wesołe. Wśród nich jeden przypominający ów, który mnie tak przygnębił. kiedy pewnego popołudnia w Lazaretto zasnąłem na &lt;page nr=209&gt; szczycie Monte Aguzzo. Teraz też pojawil mi się kolosalnych rozmiarów obrotowy pulpit, oczywiście zrodzony z lektury Ehrlego. Tym razem jednak przypominal również karuzelę. Obracała się, zjeżdżałem i wznosiłem, a mojej ekwilibrystyce i rotacjom, tak jak w tamtym śnie, przypatrywali się ludzie z kurii. Min nie mieli groźnych. Raczej byly onę przerażone. Krzyczeli coś, lecz ich słowa nie dochodziły do moich uszu. Przelatując koło nich śmiałem się, wymachiwałem rękami i rzucałem im jakieś żarty, aż pod koniec snu nareszcie i oni się rozweselili.<br><br>&lt;tit&gt;XXVIII
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego