bosakiem, na szczycie tego umieszczę ostry nóż, jeśli z tym wszystkim wlezę na bom, jeśli sięgnę, jeśli nie spadnę, jeśli przetnę... Tak, to wtedy nie będzie już najmniejszego jeśli.<br> Można by się na śmierć zapisać, relacjonując to wszystko z detalami. Było nie było, stoję na bomie, balansując jak na latającej równoważni. Spinakerbom plus bambus z nożem na końcu `a la kosynierzy. Tnę pętlę i spadam, spadam i tnę. Na przemian.<br> Jacht kołysze się; ocean z szumem przelewa swych wizytatorów przez pokład. Piekielna męka. Sam bom trzymany nad głową - cztery metry rury na wietrze wystarcza, by się wszystkiego odechciało. Tnę i spadam