to na język pojęć etycznych: człowiek ma wrodzoną umiejętność rozróżniania zła i dobra i jest religijny z natury. Wystarczy oderwać go od zbiorowych obłędów i zbiorowych wad, aby stanął czysty, w całym blasku nieskażonego dostojeństwa.<br> Jednak na to, aby dokonała się ta przemiana, potrzeba nadzwyczajnego środka, gwałtownego wstrząsu, jakim było rozbicie wiozącego Robinsona i jego towarzyszów okrętu, zerwania z cywilizacją. Czy nie znaczy to, że cywilizacja jest skażona? Czy nie jest w tym zawarte, dyskretne jeszcze, ale już dość wyraźne potępienie jej darów? <br> Tutaj właśnie natknęliśmy się na rysę w tradycyjnie-chrześcijańskim obrazie świata. Drogi doskonalenia się jednostki, jakie wskazywał katolicyzm