było w domu, syn nie wiedział, gdzie mogą być klucze, nie było mowy, by pójść i otworzyć. Można było za to dużemu kasztanowemu psu z sąsiedniej willi zaoferować miseczkę z wodą i przemknąć się obok jego budy wąziutką furteczką, i trochę pomyszkować po obejściu. Więc tu mieszkał Karol Estreicher. Raczej rozczarowujące. Ładny domek, ładny... no pewnie... ale właściwie nic szczególnego - drewniane ściany, piramidowy daszek z czerwonej dachówki... widać ślady opuszczenia, zaniedbania... widać, że drewnianych słupów i poręczy na balkonach nikt nie konserwuje, że nikt nie myje ani nie maluje okien... to tyle, za szybami widać jakieś firanki, na dobrą sprawę, mógłby