Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
bluzkę, dotykała moich piersi. Poczułam, że ubranie parzy mnie nieznośnie, że cała się trzęsę, nie umiałabym rozpiąć nawet jednego guzika. To jednak diabeł i wcale nie nowy, tylko mój stary, dobry znajomy dorzucał do pieca, a teraz chichotał, pokładał się ze śmiechu, patrzył, jak wariuję, jak zrywam z siebie bluzkę, rozdzieram ja, jak rozpuszczam włosy, jak piszczę ze szczęścia.
Wszystko później było kompletnym szaleństwem. Przerwał nam świt sączący się przez żaluzje, zmagający z gasnącą powoli świeczka. Ocknęłyśmy się na podłodze, gdzieś pod stołem, gorące, na chłodnym i twardym parkiecie...
Rano zrobiłam śniadanie, tosty i kawę z mlekiem. Chodziłyśmy nago po mieszkaniu
bluzkę, dotykała moich piersi. Poczułam, że ubranie parzy mnie nieznośnie, że cała się trzęsę, nie umiałabym rozpiąć nawet jednego guzika. To jednak diabeł i wcale nie nowy, tylko mój stary, dobry znajomy dorzucał do pieca, a teraz &lt;page nr=151&gt; chichotał, pokładał się ze śmiechu, patrzył, jak wariuję, jak zrywam z siebie bluzkę, rozdzieram ja, jak rozpuszczam włosy, jak piszczę ze szczęścia.<br>Wszystko później było kompletnym szaleństwem. Przerwał nam świt sączący się przez żaluzje, zmagający z gasnącą powoli świeczka. Ocknęłyśmy się na podłodze, gdzieś pod stołem, gorące, na chłodnym i twardym parkiecie...<br>Rano zrobiłam śniadanie, tosty i kawę z mlekiem. Chodziłyśmy nago po mieszkaniu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego