służy różniąca ich "la petite difference", jak mawiają specjaliści od amorów, czyli Francuzi. Pewien medyk z Bizancjum zapewniał, że najdogodniejszą porą na gry miłosne jest "moment, kiedy kładziemy się spać, po posiłku, nigdy zaś w środku nocy, w czasie trawienia". Natomiast w XVI wieku inny, tym razem włoski przedstawiciel medycyny, rozgłaszał, że dobrą godziną jest ta "po skromnej kolacji, przed snem. Najlepsza zaś rano". Dzisiaj seksuologowie są zgodni co do jednego: dobrze jest kochać się wtedy, kiedy jedno i drugie ma na to ochotę. I czas. Ale czy w południe i o północy mamy jednakową werwę i ochotę na seks? Bez