nią, gwałtownością. - Mało, że mam siniaki, to jeszcze mam stracić kapelusz?<br>W godzinę później, kiedy wróciła Alicja, Elżbieta siedziała na kanapie, już opatrzona, obandażowana, oklejona plastrami, z okładem na nodze. Gdzieniegdzie spuchła, gdzieniegdzie zaczynała sinieć, ale w gruncie rzeczy nie stało jej się nic poważnego. O kartoflach zapomniałyśmy kompletnie i rozgotowały się na miazgę, a w rozrzuconą na podłodze rybę wlazł Paweł. Obiad trzeba było zaczynać od zera.<br>- A więc jednak to Anita! - zawyrokowała Alicja stanowczo. - Wszystko przez ten cholerny kapelusz! Oprócz was tylko ona wiedziała, zobaczyła kapelusz i myślała, że to ja!<br>- A właśnie, że nie!!! - wrzasnęła nagle Zosia jakimś