zaraz potem wyjechałem do Paryża, gdzie Andr‚ załatwił mi ostatni krzyk neurologicznej diagnostyki, tomograf, dzięki któremu ostatecznie przekonałem się, że nie mam raka mózgu. Pamiętam, że na dwa dni przed wyjazdem niespodziewanie wpadł do mnie Zamszyc, by przeprosić i zwierzyć się, że potraktowała go tak samo jak mnie, czyli rozkochała w sobie i kopnęła.<br>- Sorry, bracie, wiem, że zrobiłem ci świństwo.<br>Był, toutes proportions gardées, jak owi sprawcy błędów i wypaczeń, którzy wyrządzone przez siebie zło dostrzegali dopiero, kiedy sprawa się rypła; to zresztą ludzkie i banalne.<br>Dziadek Zamszyc, trzeci mój kumpel, ale nieporównywalny z O'Brienem czy nawet Kubą, kumpel