Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
ci raz jeszcze, może Bóg da, że będę w stanie odwdzięczyć się za prezent.
- Za prezenty, Janie - poprawiła Róża.
Konstanty wychodził. Z ręką na klamce odwrócił się, chciał coś dopowiedzieć? Może tylko spojrzeć, jak siedzą razem przy stole, jedno obok drugiego. Ich łokcie złączone. Ona patrzyła śmiało, on niepewny i rozkojarzony.

Po wyjściu Konstantego poczuli zdrowy głód, oboje naraz, jak jeden organizm, rzucili się do szykowania obiadu. On obierał kartofle na duszonkę, potrawę, która teraz robiła niesamowitą karierę. Ona przygotowywała tłuszcz, nożem wydłubywała ze słoika wieprzowy smalec z cebulką, wycierała nóż o ciepłą patelnię. Obrane kartofle krajał w talarki, lepiej powiedzieć
ci raz jeszcze, może Bóg da, że będę w stanie odwdzięczyć się za prezent.<br>- Za prezenty, Janie - poprawiła Róża.<br>Konstanty wychodził. Z ręką na klamce odwrócił się, chciał coś dopowiedzieć? Może tylko spojrzeć, jak siedzą razem przy stole, jedno obok drugiego. Ich łokcie złączone. Ona patrzyła śmiało, on niepewny i rozkojarzony.<br><br>Po wyjściu Konstantego poczuli zdrowy głód, oboje naraz, jak jeden organizm, rzucili się do szykowania obiadu. On obierał kartofle na duszonkę, potrawę, która teraz robiła niesamowitą karierę. Ona przygotowywała tłuszcz, nożem wydłubywała ze słoika wieprzowy smalec z cebulką, wycierała nóż o ciepłą patelnię. Obrane kartofle krajał w talarki, lepiej powiedzieć
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego