zieleni. Ptaki aż się zanosiły śpiewem u góry, trawa aż drżała od sykania koników polnych, motyli całe eskadry przelatywały w gorącym, pachnącym powietrzu. <br>Widać było, że o tym cmentarzu już nikt z ludzi nie pamięta. Życie się tu panoszyło nowe, nad wszelki wyraz radosne i smętne - przyrody samej sobie tylko rozkwitłej. <br>- No więc cóż? - niepewnie mruknęła Helenka. <br>Henrysia szepnęła: <br>- Gdy gwizdną, szparą w murze zobaczymy, którędy najłatwiej będzie można uciec. A oni pewnie tu nie wejdą. <br>- E... kto wie? <br>- Oni nie potrzebują się śpieszyć, więc zauważą, że to cmentarz. Tylko... słuchaj, Helenko, może nie powinnyśmy się chować na cmentarzu?<br>Umilkły na