Typ tekstu: Prasa
Tytuł: CKM
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
I tak codziennie.
U mnie na osiedlu widzę jak kilku menedżerów, garniturowców i płaszczaków wieczorkiem w cywilkach posuwa do sklepu. Cztery browary do siatki i pędem do domu. Opowiadał mi jeden z nich, szef wydawnictwa, że po robocie, jak już dotrze do domu, to nie ma większego szczęścia jak się rozluźnić ze szklanką mocno osadzonego w warszawskiej tradycji lokalnego piwa.
Ja, oczywiście, nie mam nic przeciwko lekkiej banieczce. Nie chodzi mi o to, żeby kogoś odciągać, przestraszać. Nie jestem moralistą, bo mi nie wypada. Zauważam po prostu, że pijemy inaczej, niż to kiedyś bywało. Już nie widać tak często w trupa
I tak codziennie.<br>U mnie na osiedlu widzę jak kilku menedżerów, garniturowców i płaszczaków wieczorkiem w cywilkach posuwa do sklepu. Cztery browary do siatki i pędem do domu. Opowiadał mi jeden z nich, szef wydawnictwa, że po robocie, jak już dotrze do domu, to nie ma większego szczęścia jak się rozluźnić ze szklanką mocno osadzonego w warszawskiej tradycji lokalnego piwa.<br>Ja, oczywiście, nie mam nic przeciwko lekkiej banieczce. Nie chodzi mi o to, żeby kogoś odciągać, przestraszać. Nie jestem moralistą, bo mi nie wypada. Zauważam po prostu, że pijemy inaczej, niż to kiedyś bywało. Już nie widać tak często w trupa
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego