ścisnął i tak trzymał, a kiedy chciałam ją zwolnić z uścisku, nie dawał. Nagle jeden Bask, leżący niedaleko, poruszył się gwałtownie. Przeraziło mnie to i szarpnęłam się bardzo mocno, żeby wyrwać rękę, lecz Diego przytrzymał jeszcze mocniej, a ja powoli słabłam i ulegałam, i przestawałam się wyrywać, i on zupełnie rozluźnił uścisk, a ja już się nie cofnęłam, i było mi nawet dobrze, gdy w ciemności gładził moją dłoń, aż na koniec ujął ją znowu silniej, jakoś tak dziwnie, z takim drżeniem, że rozeszło się to po mnie, po całym ciele, i wreszcie sam puścił, odsunął się, jakby uciekł, a ja