duszpasterza. Po kwadransie w izbie obok kancelarii zgromadziła się obstawa. Tłusty, słodkawy odór prężył się w odmienionym powietrzu. Żołnierze palili, pluli na podłogę, broń rozstawili pod wewnętrzną ścianą. Przynieśli ze sobą z lasów i pól żywiczną woń sosen i delikatny aromat brzózek. Biały refleks śniegu przełamywał się w szybach okien, rozniecał chaotyczne błyski w ciemniejszym, zagęszczonym pomieszczeniu. Pod oknem rytmicznie przechadzał się wartownik. <br><br><br>Poprzedniego wieczoru Igor Pożarski nastawił budzik na godzinę szóstą. Zarządził, aby zaraz, skoro tylko się obudzi, gospodyni naniosła gorącej wody i świeżych ręczników. Wykąpał się w balii, użył doskonałego mydła lawendowego. Dokładnie wytarł całe ciało, wszystkie zakamarki, niczego