Słuchaj, Joanna, może mnie odprowadzisz na stację?<br>Wiedziałam, że coś w tym musi być, i oczywiście natychmiast wyraziłam zgodę.<br>Od domu Alicji do stacji szło się normalnym krokiem dokładnie dziewięć minut. Mniej więcej po półgodzinie byłyśmy w połowie drogi.<br>- To potworne, ja już nie mam do niego siły - mówiła kompletnie rozstrojona, zrozpaczona Ewa. - Nie mogę się go pozbyć! Musiałam tu przyjść, bo nic innego nie przyszło mi do głowy, nie chciałam za nic, żeby mnie odwoził, przyjeżdża po mnie, nie mogę robić scen przy ludziach...! Za żadne skarby świata nie chcę, żeby się Roj dowiedział, on nie uwierzy, że ja go